Pewien szczegół, w którym diabeł siedział
Pukam do wysokiej na dwóch chłopa bramy. Po dwudziestu minutach dobijania rozglądam się za jakimś kamieniem pasującym do dłoni. Pod nogami niestety jest pusto. Czart z tym! Może to złe słowo. Jeszcze kogoś urażę. Na wielkich okutych grubą miedziana blachą wrotach z olbrzymimi, jak duże włoskie orzechy, łbami gwoździ, widnieje napis − „Piekło”. Bruk dookoła jest wręcz sterylny. Żadnego okruszka nie uświadczysz. O kamieniu zapomnij. Drzwi, którymi wszedłem, zamknęły się na głucho. Mogę iść tylko do przodu.
Zmęczony przysiadłem na chwilę…
Nie wiem, ile czasu minęło. Ocknąłem się ze snu na dźwięk szczękającego zamka w we wrotach. Odrzwia uchyliły się, a następnie zaczęły otwierać. Pospiesznie wślizgnąłem się do środka.
Zaskoczenie! Nie tego się spodziewałem.
Choroba wyniszczyła mój organizm i ostatnie dni na ziemi były jak jazda na głębokiej rezerwie. Przygotowany byłem na ostateczność i na przydział jaki dostanę po śmierci. „Czart szykuje dla mnie mieszkanie” − tak myślałem często.
Wszedłem do poczekalni z miękkimi siedzeniami. Na stoliku leżały czasopisma. Zrozumiałem aluzje tytułu jednej z nich − „Czart -er”. Chwile spadały powoli, jak zimna smoła, o której często ostatnio myślałem. W końcu zaterkotał magnetyczny zamek u drzwi, naprzeciw miejsca, gdzie siedziałem. Stanął w nich postawny brunet z fryzurą afro. Ruchem reki, bez słowa zaprosił mnie do środka. Zerwałem się na równe nogi. Wyrwany z zadumy w dwóch susach dopadłem drzwi. Przed oczami mignęła mi plakietka na piersi olbrzyma. Już wiedziałem z kim mam do czynienia. Przedstawił się zdawkowo − „Remek jestem, pokażę ci wszystko”. Moje zaskoczenie wymknęło się chyłkiem poza skalę. Czart to, czy nie Czart?
Kolejne drzwi. Mały ciemny korytarz, na którego końcu, w ciemności majaczyły drzwi. Zza nich dobiegała stłumiona muzyka, a właściwie tylko regularny bit. Moje zdziwienie już dawno poszybowało poza skalę. Na drzwiach widniał napis, fosforyzując w ciemności − „Enter”. Mój przewodnik Czart pstryknął nieznacznie palcami. Kiedy spojrzałem znów, napis wyswietlał słowo − „Wejście”. Drzwi się otworzyły automatycznie na całą szerokość. Zalało nas światło. Do rytmu dołączyła muzyka. Skąd świeciło, nie mam zielonego pojęcia, ale światło było wszędzie. Miękkie i muskające wszystko i wszystkich.
Czart w koszuli z żabotem, stojąc za barem, z półuśmiechem nalewał kolorowe drinki. Podając je damom zgromadzonym przy ladzie, nachlał się nieznacznie. One odwzajemniały ruch, zbliżając się do niego. Wtedy szeptał coś do ucha. Chwila ciszy ...i perlisty, ujmujący śmiech rozlegał się w powietrzu. Kompletnie zbity z tropu gapiłem się chwilę. Poczułem dłoń na ramieniu. Odwróciłem głowę z ociąganiem i spojrzałem skołowany na Remigiusza. Zobaczyłem uniesione brwi w udawanym zdziwieniu. Pchnął mnie lekko w kierunku balującego stadka. Czart barman pomachał do mnie zapraszająco. Dziewczęta...widziałem jeszcze ich plecy, kiedy siedzące na hokerach wyglądały jak gitary w sklepie muzycznym. Oparte na stojakach i gotowe, by na nich zagrać. Ubrane w bardzo długie lekkie i prawie przezroczyste żakiety. Zaczęły się odwracać i rozstąpiły się, robiąc mi miejsce przy barze. „Motyla noga” − to ma być piekło. Po chwili byłem wśród nich. Jedna wstała. Moje oczy powędrowały w dół jak u uczniaka. Wzrok bezwstydnie przylgnął do miejsca, gdzie uda kobiece łączą się z biodrami.
Wykonałem zwrot na piecie i jak dziecko z piaskownicy pobiegłem szukać mojego przewodnika. Znalazłem go przy bilardzie. Z przezadowoloną miną patrzył, jak galopuję, omijając kelnerów.
Z zaskoczenia nie wiedziałem co powiedzieć. Jak to? Dlaczego dziewczyny nie mają? No wiesz?
Mój promotor uśmiechnął się z przekąsem. Nachylił się do mojego ucha i szepnął. „Bo, to piekło właśnie”. Więcej na https://slowianskibestiariusz.pl/bestiariusz/demony-lesne/bies-czart/ oraz http://demonyslowianskie.pl/