Rajd bibliofila
Chciałem kupić książki dla przyjaciół. Odwiedza nas delegacja z zaprzyjaźnionego okręgu w sąsiedzkim, Kozłowskim Kraju. Przyjedzie cała ekipa. Postanowiłem, gdyż całe gremium opowiada się za ateizmem, uraczyć ich wydaniem poprawionym Mitologia Słowian na poważnie. Tytuł trochę nie na miejscu. Przecież Mitologia Słowian nawet przez kościół zawsze była traktowana poważnie. Jednak w księgarni była tylko jedna pozycja i ostatnia sztuka. Mitologia Słowian w następnym domu książki nosiła pełny tytuł Mitologia Słowian dla opornych. Też nie najszczęśliwiej. Cóż czynić? Kupiłem ostatnią. I dalej w objazd. Następna księgarnia była dwie przecznice stąd. Poszedłem na pieszo. Uśmiechnięta pani w urzekających okularach na lekko zadartym nosku oznajmiła, że ma dwie pozycje ulubione. Zarumieniłem się. Okazało się jednak, że jest tylko jedna. Ostatnia. Mitologia Słowian w weekend. Wziąłem. I dalej. Teraz do Starzyc, tam też jest księgarnia. Co pani dla mnie ma? Tym razem Mitologia Słowian w ujęciu statystycznym. Nie wiedziałem, że tak można. Znów ostatnia sztuka. Jakieś fatum mnie prześladuje. Wstąpiłem do baru na kawę. W stosie ulotek znalazłem reklamę Domu Wydawniczego „Pagina” z reklamowaną pozycją znanego etnografa. Tytuł? Zgadnijcie. Tak. Mitologia Słowian, tym razem repetytorium dla zdających maturę. Tak moja peregrynacja dobiegała końca. Pozostał mi do zaliczenia ostatni sklep z książkami i ostatnia Mitologia Słowian. Co to będzie tym razem. Motyw przewodni poprowadził mnie wprost do celu.